Rozdział II


Wróciłam jak nowo narodzona.
Wyspałam się za wszystkie czasy. W końcu miałam czas na nic nie robienie. Było mi to bardzo potrzebne. W dzień wyjazdu mama wyposażyła mnie w pyszności. Tata jeszcze na peronie pouczał mnie o zasadach bezpieczeństwa. W końcu zapakowałam się do zatłoczonego pociągu. Na moje szczęście znalazłam siedzące miejsce. Po godzinie jazdy rozległ się głos w głośnikach
- Uwaga pociąg ma opóźnienie prosimy o cierpliwość. Dziękujemy.
No nieźle ciekawe jakie duże to opóźnienie.
Do Miasta dotarłam 4 godziny po planowanym przyjeździe. Jak już udało mi się wydostać na peron doszła do mnie świadomość, że żadne autobusy już nie kursują. Zaczęłam rozglądać się za taksówką, której ani widu ani słychu.
Witaj Mała w Wielkim Mieście!
- Świetnie! - powiedziałam cicho do siebie i przytłoczona plecakiem, walizką i torbą ruszyłam w stronę akademika. Po ujściu kilku metrów byłam już zmęczona, spocona i sapiąca. Może do rana dojdę, pomyślałam. W tej samej chwili usłyszałam jak ktoś do mnie woła:
- Może podwieźć?
Stanęłam jak wryta. Przez całe 4 dni ferii ani chwili o nim nie myślałam. A teraz nawet dobrze nie przyjechałam ba! duchowo byłam jeszcze w rodzinnym domu a tu nagle On. Wyglądał przez okno samochodu uśmiechając się szeroko ukazując biel zębów. Czyżby cieszył się na mój widok? No to zaraz przestanie jak poczuje jaka jestem spocona i zobaczy jaka jestem czerwona ze zmęczenia i złości. A tak właściwie co on tu robi?
Powiedz coś w końcu, wewnętrznie się skarciłam i cicho bez sił odparłam:
- Jeśli to nie problem ...
W pośpiechu wysiadł z samochodu i zabrał ode mnie bagaże. Otworzył drzwi od strony pasażera i kazał mi usiąść a sam zajął się pakowaniem walizek do bagażnika. W czasie drogi mało co się odzywałam on z reszta też. Nie miałam sił o wypytywanie go o szczegóły.  Ale i tak dowiem się co robił na dworcu w środku nocy. To postanowione. W głębi serca cieszyłam się,że pojawił się akurat teraz. Nie wiem kiedy znaleźliśmy się przed domem studenckim. Nathan w jednej chwili pomógł mi z bagażami. Stanęliśmy pod moimi drzwiami i nerwowo szukałam kluczy w torebce. Są!
- Teraz jak już jesteś to co robisz jutro? - Nathan nie odpuszczał tak jak obiecał.
- Nie wiem, dopiero wróciłam. Muszę zmyć z siebie cały pociągowy brud a może to trochę potrwać - nie wierze, zdobyłam się na mały żart.
- To może pomogę? - odpowiedział z tajemniczym uśmiechem i oblizał górna wargę.
Gorąco, podniecenie i zdenerwowanie z potrójna mocą oblały mnie falami. W głowie zaczęło mi się kręcić a w ustach brakowało śliny.
- Może innym razem - uśmiechnęłam się i od razu żałowałam swojej odpowiedzi.
Od razu odwróciłam się do drzwi i w błyskawicznym tempie otworzyłam je i wtargnęłam do środka z całym swoim dobytkiem . Zamknęłam drzwi, wypuściłam powietrze z ust i uzmysłowiłam sobie, że za drzwiami zostawiłam swojego jakby nie było wybawiciela. Otworzyłam drzwi a Nathan oparty o ścianę przyglądał mi się rozbawiony. Zbliżył się do mnie dotknął policzka i szepnął:
- Jutro przyjadę po Ciebie o ósmej. Strój wieczorowy. Miłej kąpieli Mała! - i pocałował mnie policzek.

Akademicka łazienka wyposażona była tylko w prysznice. Spędziłam pod nim co najmniej godzinę. Cały czas czułam jak dotyka mojego policzka. To wspomnienie powodowało gilganie w brzuchu. O nie! Tylko się nie zakochaj! Możesz w każdym tylko nie w nim! Toczyłam bitwę w mojej głowie. Położyłam się do łóżka nad ranem cały czas czując to gilganie i gorąco na samą myśl o nadchodzącym wieczorze. Wtedy wpadła mi myśl do głowy. Jeśli on wypytał Johna o mnie to dlaczego ja nie mogę zrobić tego samego? Jeżeli John wie więcej niż ja to na pewno wyciągnę to z niego. Usnęłam.
Obudziły mnie hałasy na korytarzu. Jeszcze na pół śpiąca spojrzałam na zegarek. Czwarta po południu. O cholera! Momentalnie oprzytomniałam. Miałam zaledwie cztery godziny do spotkania z Nathanem a ja nie mam w co się ubrać. Jestem zła na siebie,że od razu nie zaplanowałam ubioru. Nic innego nie przychodziło mi do głowy jak tylko pożyczyć kieckę od sąsiadki Ann i po sprawie. Ann była w moim wieku i w moim rozmiarze tylko w bardziej gustownych i drogich ciuchach. Lubiła chodzić do znanych knajp co wiąże się z różnorodną garderobą. Obmyłam twarz chłodną wodą, wzięłam kilka łyków świeżo zaparzonej kawy i udałam się do Ann.
Na moje szczęście była w pokoju i nigdzie się nie wybierała.
      Hej! Nie mam za dużo czasu więc zapytam od razu czy znajdzie się w Twojej szafie jakiś wieczorowy strój dla mnie?
      Uuu Mała masz randkę? Z kim? - jej ciekawość mnie rozbrajała. Patrzyła na mnie spod swojej blond czuprynki i zalotnie mrugnęła błękitnymi oczami.
      Mój kuzyn ma dzisiaj ważną kolację służbową i nie ma z kim iść. Dlatego poprosił mnie o towarzystwo. Więc sama rozumiesz powagę wieczoru – nie wiem skąd mi się wzięło to kłamstwo. Jasne kuzyn mnie zaprosił. Tylko szkoda, że ten kuzyn mnie podrywa i spokoju nie daje.
Ann nie potrzebowała więcej wyjaśnień od razu zabrała się do przeczesywania swojej garderoby. Po kilku minutach szperania wyszła z szafy.
      Myślę, że ta będzie odpowiednia – i podała mi kusą sukienkę na ramiączkach w kolorze ostrej czerwieni.
      Oh, ta chyba nie pasuje do spotkania służbowego – zawstydziłam się. Wyobraziłam sobie jak Nathan powoli ale stanowczo ściąga ją ze mnie. Przy każdym ruchu całuje po szyi, dekolcie – Nie masz czegoś czarnego, stonowanego? - szybko zapytałam urywając niemoralne myśli.
      Tak myślisz? No to może być ciężko ale hmm mm.... Jest!
Moja wybawicielka podała mi  czarną sukienkę. Z głębokim dekoltem z przodu i z jeszcze głębszym z tyłu. Sukienka miała długi rękaw i długość za kolano. Delikatnie zwężana ku dołu. Przymierzyłam i wiedziałam,że to jest to. Leżała idealnie. Uwydatniała moją za bardzo okrągłą pupę i talię osy. Powinnam mu się spodobać.
      Dziękuję! Jesteś najlepsza – uściskałam Ann i czmychnęłam do siebie.
Teraz tylko buty, dodatki, makijaż, fryzura i gotowe. Uff dam radę mam jeszcze trzy godziny. No i jeszcze muszę Johna znaleźć.

W pośpiechu się wykąpałam, włosy na razie związałam w koka na czubku głowy i poczęłam szukać mojego przyjaciela. Długo nie szukałam ponieważ Johna znalazłam pod moimi drzwiami. Przyszedł wyciągnąć mnie na piątkową rozgrywkę w piłkarzyki. W piwnicy akademika znajdował się klub studencki Kameleon i właśnie tam co piątek spotykali się fani wieczornych rozgrywek. Osobiście chodziłam tam na piwo i bilard ale John zawsze nalegał żebym mu kibicowała. Dzisiejszego wieczoru musiałam odmówić.
- No nie mów, ze idziesz z na randkę? - zaśmiał się a jednocześnie widać było zdenerwowanie.
- Oczywiście,że nie. Po prostu wychodzę na kolacje nie na randkę. Nic zobowiązującego - mam nadzieje,ze trochę go uspokoiłam.
Wiem dobrze,ze jego troska wynika z miłości braterskiej niż jakiejkolwiek innej. Nie broniłam się przed nią. Teraz już spokojny usadowił się w fotelu stojący w rogu pod oknem. Wziął pierwsza lepszą książkę do reki i zaczął ja dokładnie studiować. Nie miałam czasu zastanawiać się o co mu chodzi. Postanowiłam zapytać o Nathana.
- John, powiedz mi skąd znasz się z Nathanem?
- Ze studiów a niby skąd? - uśmiechnął się wcale nie patrząc na mnie. Tym razem zainteresował się sukienką od Ann.
- Ze studiów. Nie widziałam go nigdy na uczelni?
- Ach Mała, jak zaczynałem to Nathan był na ostatnim roku ekonomii i do tego był moim współlokatorem.
Aha wiec Nathan ma 28 lat i jest po ekonomii. Ale i tak to za mało.
- Wygląda na to,ze dobrze się znacie,co?
- No wiesz jak to z facetami bywa, nie jedną wódkę razem wypiliśmy. Fajny kumpel z niego. Ale co tak się wypytujesz o Nathana? Najpierw on pyta o Ciebie teraz ty o niego. Hej czy czasem dzisiaj nie wychodzisz właśnie z nim ? - spojrzał się na mnie wyczekująco a usta wykrzywiły się w lekki uśmiech.
Zdecydowanie za błyskotliwych przyjaciół sobie dobieram.
Przed Johnem nie mogę kręcić. Muszę powiedzieć mu prawdę bo w końcu i tak się wyda.
- Tak, dzisiaj wychodzę z Nathanem ale to nic specjalnego.
- Nic specjalnego?! - powiedział z przekorą podnosząc do góry sukienkę - Mała jak on cię w tym zobaczy to …. – urwał i zaczerwienił się.
-Oj nie przesadzaj to tylko kolacja poza tym pewnie nawet nie zwróci uwagi na kiecke - w głębi ducha cieszyłam się do szaleństwa ze słów Johna.
- Taki facet jak Nathan zwraca uwagę na wszystko. Uwierz mi - zabrzmiało to jak groźba.
- No dobra to szykuj się na tą kolacja a ja spróbuje wyciągnąć Anne do Kameleona - wstał i skierował się do drzwi. Wykorzystując małe poruszenie w pokoju rzuciłam niby w powietrze:
- Co się niby o mnie pytał?
- Co studiujesz, skąd pochodzisz i kiedy wrócisz z ferii - wyrecytował jakby uczył się tego całe popołudnie..
Jeszcze w drzwiach zapytałam prawie szeptem
- Jaki on jest?
- Tajemniczy i niebezpieczny - mrugnął zalotnie okiem i pocałował w rękę. - udanej kolacji Mała. I zniknął w pokoju Ann.
Tajemniczy i niebezpieczny. Intrygujące i pewnie dlatego zaczęłam dokładać większych starań do naszego spotkania. Wyprostowałam włosy, zrobiłam delikatny makijaż. Trochę różu i gotowe. Nie posiadałam żadnej okazałej biżuterii tylko skromny srebrny łańcuszek z mała zawieszką w kształcie czterolistnej koniczyny. Pamiętam dobrze dostałam go od mamy na piętnaste urodziny. Wszędzie mi towarzyszył i tym razem nie może być inaczej. Wyciągnęłam z szafy klasyczne czarne szpilki i jakby mnie ktoś uderzył stanęłam jak wryta. Torebka! Przecież nie mam żadnej małej torebki. W błyskawicznym tempie pokonałam swój pokój,korytarz i z hukiem wpadłam do pokoju Ann. Miałam szczęście jeszcze nie wyszła do klubu.
      No no Mała jak tak będziesz się zachowywać na dzisiejszej kolacji to możesz pożegnać się z kuzynem – powiedziała Ann spokojnie malując rzęsy przed wyjściem.
      Kochana Ann – chciałam ją udobruchać chociaż widziałam,że nie muszę – nie mam torebki.
      Co ja z tobą mam – uśmiechnęła się szeroko i podała małą, czarną kopertówkę – miałam Ci ją podrzucić przed wyjściem do Kameleona.
      Jesteś wielka – i puściłam całusa w powietrze.
Teraz to niech się dzieje co chce. Ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze. Muszę przyznać,że naprawdę dobrze wyglądam. Ciemne włosy leniwie opadały na ramiona. Moja bladość jest aż ponadto wyeksponowana ale stwierdziłam,że dodaje mi to uroku. Poza tym róż na policzkach dodaje mi trochę wigoru. Wysoka szpilka jeszcze bardziej wysmukliła moją sylwetkę co dodaje mi więcej odwagi. Jeszcze tylko błyszczyk na usta i gotowe. Spojrzałam na zegarek i lada chwila Nathan powinien się zjawić. Zapukał delikatnie w drzwi i wszedł bez zaproszenia. Wyglądał oszałamiająco. Czarny garnitur i biała jak śnieg koszula odpięta pod szyją. Żadnych zbędnych krawatów czy muszek. Jego kruczoczarne włosy były pozostawione w nieładzie co jeszcze bardziej przyciągało. I ten dwudniowy zarost…  Zapach jego perfum rozniósł się po całym pokoju. Zniewalający i podniecający.
Ogromna fala gorąca mnie ogarnęła. Serce zaczęło szybciej bić a ręce pocić. To jest niemożliwe żeby tak działać na drugiego człowieka. Powinno to być karalne. Uspokoiłam się w czas i pozwoliłam żeby Nathan pomógł mi założyć płaszcz. Przed wyjściem przyciągnął mnie do siebie tak,że czułam jego oddech i szepnął:
      Wyglądasz czarująco.
To mi wystarczyło żeby poczuć nogi jak z waty. W głowie zadudniały wielkie dzwony i o mało nie straciłam świadomości.  Zaczęłam obawiać się co będzie dalej? Resztkami siły woli wyrwałam się z objęć Nathana i ruszyłam w stronę windy. Nie jest tak źle potrafię mu się oprzeć, cieszyłam się w duchu. Pod akademikiem stała grupka dziewczyn z pierwszego roku. Na widok Nathana zaczęły szczerzyć swoje bielutkie ząbki i mrugać zalotnie oczami. A na mnie patrzyły pogardliwie i zazdrośnie. Rozbawiła mnie ta scena tym bardzie,że Nathan wcale nie zwracał na nie uwagi tylko objął mnie mocniej w talii i zaprowadził do zaparkowanego samochodu. Gdy już usiedliśmy do środka Nathan spojrzał figlarnie z błyskiem w oku i zapytał
      Nie boisz się,że Cię wywiozę i będę więził do ostatnich Twoich dni?         
Zdecydowanie kiepski żart i chyba się domyśli bo od razu zmienił ton głosu
      Co Ty na to żeby dzisiaj odwiedzić niebo?
      Niebo? W porządku ale rano muszę być w pacy – uśmiechnęłam się lekko i zadowolona z siebie usiadłam wygodniej i popatrzyłam przez przednią szybę.
Zaczynam mi się podobać i Nathanowi chyba też bo zaśmiał się lekko i włączył silnik. Nie wiem co to za samochód ale duży i bardzo ładny w środku. Pachniało wypolerowaną skóra i zapachem samochodowym. Szybko opuściliśmy akademicki parking i ruszyliśmy przed siebie. Było już ciemno i nie widziałam dokładnie dokąd jedziemy ale wiedziałam, że cały czas jesteśmy w Mieście. Ruch na drogach o tej godzinie jest mały. Minęliśmy kilka skrzyżowań i wjechaliśmy na parking. O ile mnie orientacja nie zawodziła to byliśmy gdzieś na wschodnim krańcu Miasta.
      Wyszliśmy na słabo oświetlony parking. Dzięki temu było widać, że niebo nie ma żadnej chmury a gwiazdy jedna przez drugą doganiały siebie swoim blaskiem. Odruchowa zamknęłam oczy i wciągnęłam w płuca mroźne powietrze. Przypomniało mi się dzieciństwo kiedy chodziłam z mamą na zimowe spacery. Ze wspomnień wyrwał mnie Nathan. Ujął mnie za rękę i uśmiechnął. Poczułam jak bije od niego ciepło a mi po prostu robi się dobrze. Pierwszy raz pomyślałam, że ta przygoda z Nathanem nie może być chwilowa. Już teraz czułam,że będzie nas łączyło coś więcej niż wyjście na kilka kolacji. Poszliśmy do bardzo wysokiego budynku. Dach sięgał co najmniej gwiazd. Nathan zdawał się nie zwracać uwagi na moje wrażenia. Przeprowadził mnie przez dwie pary drzwi i ciągnął w stronę windy. Zauważyłam, że po jednej stronie było malutkie stanowisko  nad którym widniał elegancki napis Concierge a po drugiej za okazała ladą stały trzy dziewczyny. Każda po kolei nam się ukłoniła. Natomiast Concierge dyskretnie podszedł do Nathan i  powiedział:
      Wszystko jest gotowe tak jak Pan prosił.
     Nathan nawet na niego nie spojrzał tylko lekko skinął głową i poprowadził mnie przez ogromny hol w stronę wind. Miałam wrażenie jakby chciał siebie i mnie przy okazji ukryć przed całym światem. W windzie tylko ja i on. Nacisnął wypielęgnowanym palcem piętro dwudzieste i ruszyliśmy ku górze. Czyżby on był zdenerwowany. Cała przestrzeń wypełniła cisza i dziwne skrępowanie. Nie spojrzał na mnie ani razu od chwili wyjścia z akademika. Przecież mówił,że podobam mu się. Nic nie rozumiem. W końcu dotarliśmy na miejsce. Winda rozsunęła drzwi a moim oczom ukazał się widok samych szkieł. Dosłownie! Całe ściany i sufit był przeszklony. Miałam wrażenie,że całe piętro to jeden wielki pokój połączony z niebem. Po bokach wszystkich okien wisiały i spływały swobodnie białe jedwabne zasłony. Były tak długie,że leżały na czarnej połyskującej podłodze. Niedaleko okien ustawiony był stolik. Światło świec, gwiazd i księżyca rozświetlał całe pomieszczenie. Było tak pięknie aż szkoda było ruszać się z miejsca. Jednak cały czas bez słowa ruszyliśmy w stronę nakrytego stołu. Nathan odsunął krzesło i gestem zaprosił mnie do stołu. Wygodnie usadowiłam się na krześle i rozmarzona patrzyłam na panoramę Miasta, którą widziałam w całej okazałości. Nagle usłyszałam cicho ale wyraźnie muzykę. Nie wiem co to było jednak rozróżniłam operowy i bardzo przejęty głos kobiecy. Z odległych czeluści pomieszczenia wyłonił się kelner. Gotowe dania postawił na stole, nalał czerwonego wina. Życząc smacznego odszedł w ten sam kąt, z którego przyszedł.
     Tym razem Nathan spojrzał na mnie wzrokiem pełnym pożądania. Sama nie wiedziałam czy rzucić się na jedzenie czy na niego. Starannie rozłożyłam białą serwetkę na kolanach i bez słowa ujęłam sztuczce w dłoń. Nathan przyglądał się moim dłonią a potem ustom. Przyznaję onieśmiela mnie jego wzrok i to milczenie.
      Pozwolisz,że na początku wzniosę toast – w końcu przemówił a ja skołowana odłożyłam widelec. Cieszyłam się,że jeszcze nie zdążyłam cokolwiek wziąć do ust.
      Wybacz mój pośpiech.
      Wypijmy za zimową kolację w niebie – powiedział zagadkowo i z podstępnym uśmiechem podniósł swój kielich w moją stronę.
     Zrobiłam tak sama i wzięłam łyk owego trunku. Wino było wytrawne z nutką poziomki. Z trudem odstawiałam go na miejsce. Czułam,że potrzebuję trochę procentów żeby przeżyć ten wieczór. Zaczęłam czuć spocone dłonie i walenie serca.
      Pozwoliłem sobie na wybór menu na dzisiejszy wieczór ma nadziej,że nie jesteś wegetarianką?
      Nie jestem i z przyjemnością poznam Twoje preferencje – nie wiem skąd brała się ta lekkość mówienia.
Cały czas czułam jak wielka klucha stoi mi w gardle a mój żołądek nie przyjmie nic prócz wina.
Jednak zmusiłam się do kilku kęsów i muszę przyznać,że tak doprawionego i tak podanego czerwonego mięsa nie jadłam. Poza tam nie ma się co dziwić przecież żywiłam się jak na studenta przystało.
Zjedliśmy w milczeniu. Nathan wydawał się władczy ale jednocześnie zakłopotany. Miałam wrażenie jakby pierwszy raz był na kolacji z dziewczyną.
     Po kilku łykach wina stałam się bardziej odważna więc postanowiłam trochę rozruszać imprezę.
      Nigdy nie słyszałam o tym miejscu. Często tu jadasz?
      Rzadko. Nie lubię jadać w samotności a tym bardziej tak blisko gwiazd – uśmiechnął się tajemniczo i wiedziałam, że w tej chwili Nathan wrócił.
      Skąd pomysł na kolacje tutaj.
      Nic nie dzieje się bez powodu Mała – wstał i podał mi rękę. Zaprowadził w najdalszy kąt pokoju. Czarna podłoga dawała wrażenie jakbyśmy stali w powietrzu. Niebo i gwiazdy zdawały być coraz bliżej nas. Nathan objął mnie stojąc z za mną. Poczułam jego ciepło i muskularne ciało. Wziął moją dłoń w rękę i moim palcem wskazał gwiazdy.
      Widzisz te trzy gwiazdy w jednym rzędzie? To niewielka część gwiazdozbioru Orion. Pojawia się zawsze zimą i co roku czekam za nim. 
Poczułam jego oddech na szyi. Gilganie w brzuchu powróciło. Chciałam się odwrócić ale coś mnie powstrzymywało. Nie wiedziałam czy on też tego chce. Znowu powrócił mętlik w głowie pomieszany z winem. Chcę go i już!
     Nagle muzyka przybrała na sile. Z głośników wydobywało się Requiem Mozarta Lacrimosa. W jednej chwili Nathan przytulił mnie mocno do siebie. Odwrócił w moją stronę i z dominacją w oczach ujął moja twarz w swojej dłoni. Kciukiem przejechał po dolnej warce przy czym się oblizał. Mocno złapał mnie w talii i pocałował pod kopułą gwiazd. Językiem wdarł się w moje wnętrze i całował tak jakby było to ostatni pocałunek w naszym życiu. Moje serce przestało bić. Cała krew ze mnie zeszła a nogi odmówiły posłuszeństwa. Nathan nadal trzymał mnie w objęciach ani na chwile nie puszczał. Poczułam jak jego męskość twardnieje i wbija się w moje uda. W końcu oderwał swoje usta od moich i jednocześnie zaplótł swoje ręce w moich włosach. Oparł swoje czoło o moje i tak trwaliśmy w bezruchu. Po chwili przytulił mnie mocno do piersi a ja poczułam się w końcu,że znalazłam swoje miejsce na ziemi. Muzyka ucichła a my nadal trwaliśmy w uścisku.
     Nathan przerwał milczenie:
      Obiecałem kolacje w niebie.
      Faktycznie dotrzymałeś obietnicy – wróciłam na ziemię i wewnętrzny głos kazał mi się wyzwolić z objęć tego mężczyzny.
Nathan bez problemu pozwolił oswobodzić się z uścisku i sam powędrował w stronę stołu. Dolał wina, wziął do ręki oba kieliszki i poszedł w stronę windy. Spojrzał w moim kierunku jednoznacznie i zaprosi do siebie. Zza windą znajdował się jeszcze jeden pokój równie przeszklony jak ten pierwszy tylko zdecydowanie mniejszy. Biała sofa stała na środku obok mały stolik. Dookoła paliły się świece, które dawały wewnętrzne ciepło i ukojenie. Sofa okazała się bardzo miękka i wygodna. Usadowiłam się na niej z reszta tak jak Nathan. Upiłam duży łuk wina i odstawiałam na stolik z troską o biały mebel.
      Teraz już możesz odkryć przede mną skąd wzięło się to miejsce i te świece – uśmiechnęłam się chytrze
      Akurat teraz będziemy rozmawiać o tym , tak?
      Tak właśnie tak – zaczęłam się z nim droczyć
      Tak pokrótce jest to mój hotel – lekki grymas pojawił się na jego twarzy.
      To wszystko wyjaśnia – zaskoczył mnie.
Nie wiem ile czasu minęło od chwili kolacji. Na wpółleżąc wpatrywaliśmy się w niebo i liczyliśmy gwiazdy. Momentami zastanawiałam się gdzie pojawił się ten tajemniczy i dominujący Nathan. Wydawał się taki beztroski i chłopięcy. Jego śmiech rozbrzmiewał po całym pokoju odbijając się od szyb. Jego czarne oczy przenikały mnie za każdym razem jak na mnie spojrzał. Nadeszła ta chwila kiedy przysunął się blisko mnie. Ponownie poczułam jego oddech. Tym razem jego dominacja się ujawniła. Jedna ręką objął mnie w pasie a druga ręka zaczęła wędrować po udzie. Powoli ale stanowczo podciągał czarną sukienkę ku górze. Nie mogłam mu pozwolić dotrzeć tam gdzie już było gorąco i wilgotno. Moje ciało rozpaczliwie do niego ciągnęło natomiast duchowo nie byłam na to gotowa. Wiedziałam,że będę jego ale jeszcze nie teraz.
      Czas wracać do domu – szepnęłam.
Spojrzał się na mnie karcącym wzrokiem ale nic nie powiedział. Wstał i podał mi rękę. Ukradkiem wysłał gdzieś SMS-a.
      Co powiesz na drinka we wtorek? - zapytał nie patrząc na mnie. Przywołał winę i pomógł mi założyć płaszcz.
      We wtorek? – udawałam,że się zastanawiam – w porządku możemy się spotkać. Prawdę mówiąc myślałam,że nie będzie chciał mnie widzieć.
      Mam nadziej,że we wtorek nie uciekniesz – spojrzał figlarnie.
      Obiecuję,że nie ucieknę – co ja mówię!? Skarciłam siebie ale nie mogłam już cofnąć danego słowa.
Pożegnaliśmy się z miłymi paniami przy recepcji i poszliśmy w stronę samochodu nie taksówki. Jechaliśmy w milczeniu ale Nathan przez całą drogę trzymał mnie kurczowo za rękę i gładził ją. Pod akademikiem ujął moją twarz w obie ręce i czule pocałował prosto w usta
      Śpij słodko Mała i do wtorku. We wtorek proszę mniej pobudzający strój. Pójdziemy między ludzi więc sama rozumiesz – i znowu uśmiechnął się chłopięco i zaczepnie.
Od razu zaczęłam żałować,że sama zakończyłam ten wieczór. Oczekiwanie wzmaga pożądanie tak mawiał John i chyba ma rację.
      Postaram się – mrugnęłam okiem i udałam się do wejścia.
Drogi do windy i do pokoju nie pamiętam. W głowie dudnił mi głos Nathana. Skórę palił jego niedawny dotyk a usta piekły od pocałunków. W ostatniej chwili poczułam jak telefon komórkowy wibruje mi w torebce. Dzwonił jakiś obcy numer. Odebrałam
      Halo?
      Dotarłaś do pokoju? - głos Nathana
      Tak – od razu dopowiedziała.
      Chciałem mieć pewność, że jesteś już u siebie bezpieczna.
      Dziękuję ale myślę, że nie potrzebnie. Dobranoc Nathan – pierwszy raz na głos wypowiedziałam jego imię. Jak ładnie ono brzmi.
      Dobranoc Mała i do zobaczeni może dzisiaj.
      Dzisiaj?
      We śnie, Mała we śnie – rozłączył się.


Komentarze

Popularne posty